Tyle miłości – ile wymagań

W życiu codziennym raczej nie łamiemy sobie głowy nad tym jak wychowywać dzieci. Po prostu je wychowujemy.

Jak długo dzieci są posłuszne, spełniają oczekiwania i nie wywołują zamętu w naszej głowie, nie mamy powodów, aby analizować metody wychowawcze pod kątem ich skuteczności. Inaczej jest, kiedy rodzinny spokój i przekonanie, że wszystko w naszych relacjach z dziećmi jest w porządku, zaczynają burzyć mniejsze lub większe wybryki nastolatków. Czując zagrożenie odwołujemy się do różnych sposobów, aby utrzymać swój rodzicielki autorytet. Najczęściej jesteśmy tak przerażeni zachowaniem dziecka i tak wobec niego bezradni, że działamy po omacku, często reagując krzykiem bądź zwiększeniem zakazów. Można wyróżnić kilka typowych postaw przyjmowanych wówczas przez rodziców:

Sprzedawca strachu

Wydaje nam się; że kiedy postraszymy dziecko to wywołany w nim lęk skutecznie powstrzyma je przed nie właściwym zachowaniem. Niestety, wywoływanie lęku u dzieci jest zawsze niebezpieczne, gdyż może na trwałe wpłynąć na zwiększenie ich poczucia zagrożenia i niepewności. Starsze dzieci z reguły ignorują straszenie i nie wierzą rodzicom. Znakomitym przykładem jest straszenie skutkami picia czy narkotyzowania się. Okazuje się, że dzieci niejednokrotnie znacznie lepiej niż rodzice orientują się w szkodach jakie wywołują środki uzależniające. Straszenie odebraniem lub nieoddaniem czegoś, zamiast uległości wywołuje wrogość, niechęć. Poza tym uczymy nasze dzieci manipulowania innymi – coś za coś. Najgorszą z możliwych gróźb jest ta mówiąca, że przestaniemy dziecko kochać, że się od niego odwrócimy. Kiedy przekazuję dziecku taki komunikat informuję je o tym, że kocha się za coś, a przecież prawdziwa miłość jest bezwarunkowa. Rodzic może, a nawet powinien dać odczuć dziecku konsekwencje, ale nigdy nie powinien odbierać mu swojej miłości. Jakże często młodzież mająca poważne problemy twierdzi: po co mam się starać, aby być w porządku, przecież nikt mnie nie kocha, nikomu na mnie nie zależy.

Wykładowca

Niektórym z nas zdarza się poprosić dziecko na rozmowę i przez długie chwile uświadamiać, co z nim nie jest w porządku. Wykładowca najczęściej ponosi porażkę, ponieważ po pierwsze ¬zanudza zbyt długim monologiem, a po drugie – często używa komunikatu Ty jesteś.; tym samym wywołując bunt, agresję, sprzeciw, narażając się też na kontrkrytykę. Czasami krytykowane dzieci wycofują się z kontaktów, a z kolei zbyt często pouczane tracą na własnym poczuciu wartości. Ci z nas, którzy zaczynają od słów za moich czasów ryzykują odpowiedź ale to by/o dawno. Teraz jest inaczej.

Strażnik

Będąc w tej roli staramy się wprowadzić restrykcje i zakazy, tym samym próbujemy w jak największym stopniu kontrolować zachowanie dziecka. Zapominamy o tym, że istotą dojrzewania każdego młodego człowieka jest dążenie do autonomii i wolności. Musimy ponieść porażkę, gdyż czyniąc z dziecka więźnia, prowokujemy go do wyswobodzenia się z niewygodnych więzów. Młodzież ucieka do kłamstwa, oszustwa, aby tylko zyskać odrobinę wolności. Tym sam) tu nasza kontrola może okazać się fikcją.

Inne pułapki

Na rodzica, który odgrywa którąś z tych ról czyhają jeszcze inne pułapki. Może zdarzyć się, że chcąc przede wszystkim zdyscyplinować dziecko, nauczyć posłuszeństwa, będzie nieustannie dowodził, że on tu rządzi. Ci z nas, którzy wpadną w taką pułapkę, szybko stracą zaufanie swoich dzieci, zaś dzieci, które ulegną naszym radom, nie uczynią tego z przekonania, lecz z nakazu. Tym samym wartości, które są dla nas ważne i które chcielibyśmy przekazać naszym dzieciom zostaną przez nie odrzucone lub przyjęte tylko powierzchownie. Dlatego po wyjściu z domu, kiedy nie ma już nad nimi naszej władzy, łamią większość zakazów. Ważne jest, aby mieć świadomość tego, że nie mamy całkowitej władzy nad zachowaniami naszych dzieci i wyborami jakich dokonują, i dlatego warto je uczyć dokonywania prawidłowych wyborów. Niektórzy rodzice sprawiają wrażenie jakby chcieli widzieć we własnych dzieciach swoje kopie. Jednak dzieci są indywidualnościami, które pomimo kar dążą do samodzielności w myśleniu i decydowaniu. Dlatego odpowiadają buntem, zwłaszcza kiedy słyszą, że póki nie ukończą 18 lat o wszystkim decydować będzie rodzic.

Kolejna pułapka to przekonanie, że bezgraniczna miłość rodzicielska uchroni nas przed kłopotami. Czym jest owa bezgraniczna miłość? To całkowity brak wymagań, pobłażanie niewłaściwym zachowaniom. Efektem zaś jest lekceważenie przez dzieci obowiązków osobistych i społecznych, nie liczenie się z innymi. Przekonanie o zbawiennej mocy miłości sprzyja unikaniu rozwiązywania trudnych problemów przez rodziców, którzy zapatrzeni w dziecko często nie przyjmują do wiadomości niewygodnych o nim opinii.

Inne pułapki to przekonanie, że sami zrobimy to lepiej lub muszę ratować swoje dziecko. Te dwie postawy w relacjach z dziećmi skutecznie „chronią” je przed odpowiedzialnością za własne czyny, przed podejmowaniem decyzji, nie zachęcają do samodzielności i współpracy.

Prawidłowa relacja rodzicielska powinna zawierać w sobie dwa aspekty: z jednej strony miłość, akceptację, szacunek dla dziecka; z drugiej – normy i wymagania stawiane dziecku przez rodzica. Relacja jest pełna wtedy, gdy rodzice realizują oba aspekty w tym samym stopniu: tyle samo miłości¬ ile wymagań. Zachowanie tej równowagi okazuje się być trudne, choć nie niemożliwe.

Bożena Perkowska